Lewis Hamilton podkreśla, że nie żałuje dołączenia do Ferrari, mimo że jego pierwszy sezon we włoskim zespole był niezwykle trudny. Po frustrującym wyścigu w Las Vegas, w którym odpadł w Q1 z najwolniejszym okrążeniem, Hamilton przyznał, że jest niezadowolony, a nawet powiedział, że nie może się doczekać następnego sezonu. Teraz wycofał się z tych komentarzy.

Hamilton zmierza do dwóch ostatnich wyścigów w tym roku, począwszy od Grand Prix Kataru w ten weekend, wciąż goniąc za swoim pierwszym podium w czerwonych barwach. Ma 74 punkty straty do kolegi z zespołu Charlesa Leclerca i w 2025 roku spotkał się z kilkoma niepowodzeniami. W Las Vegas przebił się z 20. pozycji na 10. miejsce, które później stało się ósmym po dyskwalifikacji obu bolidów McLarena. Mimo to wydawał się przygnębiony, gdy rozmawiał z mediami po wyścigu.

Wyjaśnił, że jego komentarze pojawiły się "w ferworze frustracji", mówiąc: "Byłbym zaskoczony, gdyby inni kierowcy byli podekscytowani przyszłym rokiem pod koniec sezonu, ponieważ zwykle nie masz dużo energii pod koniec sezonu. Nie możesz się doczekać czasu z rodziną i innych rzeczy. Ale to tylko w ferworze frustracji, często pod koniec wyścigów jest dużo frustracji, gdy nie poszło dobrze. Jestem podekscytowany tym, że zespół będzie się rozwijał w przyszłym roku".

Hamilton stanowczo zaprzeczył również, że żałuje podpisania kontraktu z Ferrari. "Nie żałuję decyzji, którą podjąłem dołączając do zespołu" - powiedział. "Wiem, że budowanie i rozwój w organizacji wymaga czasu i spodziewałem się tego, więc tak".

Przyznaje jednak, że Ferrari musi się poprawić, jeśli chce skorzystać z głównych zmian w przepisach, które pojawią się w 2026 r. "Zdecydowanie uważam, że mamy dużo do zrobienia" - powiedział. "Zimą przeanalizujemy sezon i musimy wspólnie wprowadzić wiele ulepszeń. Ale myślę, że nikt w zespole nie ma złudzeń, że chcemy odegrać swoją rolę i wierzę, że możemy. Tak więc, mam nadzieję, że wdrożymy i wprowadzimy te zmiany wraz z, miejmy nadzieję, lepszym pakietem w przyszłym roku".